Recenzja Sezonu 2

Wielka (2020)
Matt Shakman
Colin Bucksey
Elle Fanning
Nicholas Hoult

Boże, chroń Cesarzową!

McNamara z powodzeniem i godną podziwu lekkością rozwija też refleksję feministyczną, ukazując metamorfozę pałacowego światka w ostoję matriarchatu.
Boże, chroń Cesarzową!
Wyrzućcie szkolne podręczniki i zapomnijcie o szczegółach z XVIII-wiecznych dziejów Rosji! Serial "Wielka" wymyśla i opowiada biografię cesarzowej Katarzyny II na nowo, swobodnie traktując fakty, daty i życiorysy autentycznych postaci. Ożywia przykurzone kroniki i książki, biorąc z nich, co chce, dopisując resztę i przemieniając w wybuchową mieszankę satyry, farsy, groteski, feministycznego manifestu oraz zamaszystego studium dworskich obyczajów i brutalnej walki o wpływy. Za nic ma Historię jako raz spisany i niepodważalny ciąg zdarzeń, proponując w zamian "historię miejscami prawdziwą" (w myśl prowokacyjnego podtytułu) – taką, która nieoczekiwanie może nas nauczyć więcej o niezmiennych, ludzkich mechanizmach działania, pokusach i paradoksach władzy czy systemowych nadużyciach. Sprawcą całego zamieszania jest australijski dramaturg i scenarzysta Tony McNamara (znany z "Faworyty" i "Cruelli"), który przeniósł na ekran własną sztukę i potwierdził wirtuozerię w tyleż krytycznym, co komediowym portretowaniu arystokracji.


Już pierwszy sezon ustawił poprzeczkę wysoko. Śledziliśmy w nim powolne dojrzewanie tytułowej bohaterki do decyzji o obaleniu męża i rozpoczęciu samodzielnych rządów. Młoda i niedoświadczona w dworskich gierkach Katarzyna przeobrażała się z niepoprawnej idealistki w świadomą swej sprawczości i ogromnego potencjału liderkę. Prócz niezwykłego sprytu, diabelskiej inteligencji i zdolności manipulacji, nabyła także okrucieństwo i bezwzględność jakby immanentnie włączone w proces zagarniania tronu. Twórca nie uciekał się więc do łatwej opozycji: postępowa władczyni – zacofany, prymitywny dwór, choć odsłaniał niemal całkowitą degenerację moralną i kulturalną elit (idąc tropem "Faworyty", a nawet dekadenckiej wizji Tinto Brassa z "Kaliguli"). Wszystkie konflikty wyostrzył brytyjskim z ducha, bezwstydnym poczuciem humorem: gwiżdżącym na poprawność polityczną, świadomie wulgarnym, ocierającym się o granice dobrego smaku i smoliście czarnym. Spieszę donieść, że w drugiej odsłonie serii nie porzucił na szczęście tej strategii.

Tym razem obserwujemy Katarzynę starającą się zalegalizować, utrzymać i rozszerzyć władzę nie tylko w pałacowych kręgach, ale i w całym imperium. Okiełznanie mało rozgarniętego męża Piotra to jedno, czymś znacznie trudniejszym okazuje się zjednanie sympatii konserwatywnych dworzan, współpraca z najbardziej wpływowymi figurami (jak patriarcha) i negocjacje dyplomatyczne z wrogo nastawionymi Turkami. Na domiar złego cesarzowa zaszła w ciążę, a łączenie intensywnej, wycieńczającej pracy nad naprawą kraju z troską o własne zdrowie nie zalicza się do najprostszych zadań. Jej pragnienie, by stać się prawdziwie Wielką – zgodnie z nadanym przydomkiem – będzie wymagało wielu poświęceń i porzucenia marzeń o błyskawicznej transformacji Rosji ze "zwyrodniałego zadupia" (cytat z Woltera) w ojczyznę sztuki, nauki i reform.


McNamara precyzyjnie rozkłada pionki na fabularnej szachownicy i rozrysowuje nowe układy zależności, w których znaleźli się bohaterowie. Najwięcej uwagi poświęca skomplikowanej, rozpiętej między ambiwalentnymi emocjami relacji Katarzyny i Piotra. Pokonany cesarz trafia do pałacowego aresztu, co tylko z pozoru ogranicza jego możliwości knucia za plecami żony, a Katarzyna tłamsi zapędy partnera i jednocześnie korzysta z jego erotycznych usług. Ich jedyną nicią porozumienia wydają się przyszłe narodziny dziecka, lecz autor niespodziewanie wskazuje i mnoży punkty wspólne: te same rozterki i wątpliwości przy dokonywaniu politycznych wyborów, trud wymyślania rozrywek dla poddanych, wreszcie próby wyjścia z cienia rodziców. Piotr pielęgnuje miłość względem cesarzowej i kompletnie zaburza dotychczasowe stosunki z małżonką, komplikując jej życie uczuciowe oraz więź z doradcami żądnymi jego rychłej śmierci. Prostacki, niedojrzały mężczyzna przeistacza się w osobę odrzucającą część dawnych zwyczajów i podążającą, nie bez potknięć, za progresywnymi wzorcami Katarzyny. Autorowi udaje się więc skłonić widza, świadomego barbarzyńskich i karygodnych wyczynów Piotra z pierwszego sezonu, aby spojrzał nań bardziej przychylnym okiem. 

Nie maleje przy tym nasza fascynacja cesarzową, która, choć popełnia szereg błędów (choćby lekceważąc religijne przesądy arystokratów), konsekwentnie realizuje plan uczynienia z Rosji nowoczesnego państwa. Czasem odnosi pełen sukces, jak w przypadku otwarcia szkoły dla dziewcząt i krzewienia w młodym pokoleniu idei samostanowienia. Innym razem napotyka na kolosalny opór szlachty, np. znosząc pańszczyznę bez zapowiedzi. Skutki tej decyzji rozminą się z jej oczekiwaniami, obnażając nie tylko strach i determinację klas wyższych, ale również prawdę o fundamencie długotrwałej władzy, który stanowi ciągłe paktowanie, szukanie kompromisów i optymalnych rozwiązań. Katarzyna musi zrozumieć interesy dworzan, nie zapominając także o potrzebach sojuszników. Znakomicie wypada zwłaszcza wątek generała Wielemientowa przeżywającego coś w rodzaju kryzysu powołania i kwestionującego pacyfistyczną postawę cesarzowej. Jej poglądy wstrzymują bowiem bohatera przed wyruszeniem na wojnę, dotąd zajmującą większość jego czasu. Choć chodzenie na ustępstwa nie leży w naturze młodej władczyni, zdobycie owej umiejętności przesądzi o jej triumfie lub porażce.


McNamara z powodzeniem i godną podziwu lekkością rozwija też refleksję feministyczną, ukazując metamorfozę pałacowego światka w ostoję matriarchatu. Kobiety zaczynają dominować i podporządkowywać sobie partnerów wedle uznania, przechwytują sferę edukacji oraz kształtując nowe prawo zezwalające na rozwody. U sterów sprawdzają się niezgorzej niż ustępujący im miejsca prawie na każdym polu męscy poprzednicy. Entuzjastyczny charakter i jawna zbieżność serialowego konceptu z dokonującymi się współcześnie zmianami społeczno-obyczajowymi idą w parze z ujawnianiem ciemniejszych stron kobiecej doli. Na czele z udrękami macierzyństwa, które w "Wielkiej" naznacza trauma utraty potomka (przykład Elżbiety), walka o wydanie córek za mąż i ułożenie im wygodnego życia (przypadek Joanny-matki cesarzowej) albo fizyczny ból i huśtawka nastrojów (jak u Katarzyny). Twórca celnie zderza światopogląd i doświadczenia dwóch pokoleń matek w epizodzie związanym z przyjazdem księżnej Joanny do Rosji. Rodzicielka niby dba o dobro Katarzyny jak nikt, ale w rzeczywistości nie akceptuje rewolucyjnych zamiarów dziecka myślącego oświeceniowymi kategoriami. Nowy kierunek w postrzeganiu roli i obowiązków kobiety nie budzi, o dziwo, wyłącznie wątpliwości mężów, ojców i duchownych. Serial raz za razem daje nam odczuć, iż w świecie przedstawionym nie nastąpi nagłe, cudowne zawieszenie ideologicznych wojen. Nie znaczy to, że nie powinno się wzorem protagonistki odważnie sprzeciwiać zastanym normom i ograniczającym instrukcjom starszych.


Oddając zatem cesarzowej, co cesarskie, wspomnę o rozbłyskującej w serialu gwieździe Elle Fanning (kojarzonej głównie z występów w "Czarownicy" i "Neon Demon"). Obdarzona nieskazitelną, delikatną urodą aktorka zamyka usta wszystkim krytykom, wybitnie odzwierciedlając złożoność głównej bohaterki: z jednej strony wierzącej (zbyt) mocno w głoszone ideały, czasem postępującej naiwnie i dziecinnie, z drugiej zaś szalenie ambitnej, prowokującej otoczenie do działania i wykorzystującej coraz śmielej swój seksapil. W "Wielkiej" podglądamy ją w najróżniejszych odsłonach – od stęsknionej za domem, zapłakanej dziewczyny przez wytrawną organizatorkę i mówczynię aż po uwodzicielską kochankę – i w każdej z nich objawia nadzwyczajny talent. Kroku dotrzymuje jej Nicholas Hoult perfekcyjnie dopasowany do roli przystojnego, acz niegrzeszącego rozumem i dobrymi manierami Piotra (i przekomicznego sobowtóra cesarza) oraz Gillian Anderson jako Joanna, wyraźnie zaznaczająca swą obecność nawet w krótkim epizodzie. O nader starannym doborze obsady niech świadczy fakt, że również na trzecim planie przewijają się zapadające w pamięć postacie, m.in. sędziwa służąca Drżączka czy filozof Wolter. Co więcej, poziom aktorski rośnie wprost proporcjonalnie do dramaturgicznej stawki, a ta staje się w drugim sezonie naprawdę wysoka. Oby twórcom nie zabrakło rozbuchanej wyobraźni, satyrycznego pazura i wprawnej ręki do dialogów, byśmy w nieodległej przyszłości dalej podziwiali zjawiskowe popisy duetu Fanning-Hoult. I delektowali się tak nienagannie skrojoną (chwała ekipie od scenografii, charakteryzacji i kostiumów!), błyskotliwą rozrywką. 
1 10
Moja ocena sezonu 2:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones